Rok wydania: 2014
Ilość stron: 304
Ocena: 4/6
Olgę Rudnicką lubię od momentu, w
którym poznałam jej książkę o zwariowanych siostrach Nataliach. Od tego czasu
przeczytałam już prawie wszystkie jej powieści. Właściwie do przeczytania została mi
tylko jedna, ale nie o niej będzie tu mowa.
Jak tylko wypatrzyłam na
bibliotecznej półce „Fartowny pech”, nie miałam wątpliwości, że muszę ją
wypożyczyć. Natychmiast! Bez dyskusji! Bo znów mi zniknie z oczu! Niezmiernie byłam ciekawa, o czym tym razem napisała
jedna z moich ulubionych autorek.
A napisała nawet nieźle. Mamy tu trzech ciekawych bohaterów,
a są nimi: Klemens Dziany o wdzięcznym pseudonimie „Gianni”, jego brat Krystian
oraz Filip Nadziany. Mamy też dość ciekawą akcję. Oto Gianni, płatny zabójca przebywający gdzieś we Włoszech, dostaje zlecenie od polskiego gangstera,
niejakiego Padliny. Gianniemu niezbyt się to podoba, ale przyjeżdża do Polski i przyjmuje zlecenie. W tym samym czasie jego brat
Krystian postanawia rzucić pracę w policji i założyć biuro detektywistyczne. A żeby było weselej, bracia mający zupełnie różne charaktery i żyjący w zupełnie różnych światach zaczynają współpracę.
Natomiast Filip Nadziany postanawia zmienić miejsce pracy i wyprowadza się do
Paszcz, gdzie czeka na niego spadek po pradziadku. Spadek, który odegra tu niemałą rolę. A co się wydarzy i w jakich okolicznościach spotkają się nasi
bohaterowie? Zainteresowanym polecam książkę. Sądzę, że nie będą się nudzić…
Ja z
książką na pewno się nie nudziłam. Lubię pomysły autorki. Co prawda mafia w tej książce nie jest
przedstawiona tak, jak w książkach Mario Puzo, ale nie uważam tego za minus.
Zwłaszcza, że fragmenty, w których pojawił się Padlina wywoływały mój szczery uśmiech. Tak... Zdecydowanie podoba mi się humor, z jakim ta książka została napisana. Powieści właściwie niczego nie brakuje, choć na pewno nie marudziłabym, gdyby była
dłuższa. Chętnie poznałabym nieco lepiej niektórych bohaterów z Paszcz.
A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na kolejną powieść Olgi
Rudnickiej i polować na „Cichego wielbiciela”, jedyną jej książkę, której dotąd
nie przeczytałam.
Czytałam w listopadzie i dobrze się bawiłam. To był moja pierwsza książka pani Rudnickiej - na pewno nie ostatnia :)
OdpowiedzUsuńCzekam na wrażenia w takim razie. :)
UsuńBardzo króciutko było tu:
Usuńhttp://czytanieprzykominku.blogspot.com/2014/12/zadumany-i-mglisty-listopad.html
Dodałam komentarz pod postem. ;)
UsuńTwórczość Rudnickiej jeszcze przede mną, ale mam w planach ;) Mam nadzieję, że w bibliotece jej książki będą na mnie czekać :)
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki. :)
Usuń