Kilka tygodni temu, przy okazji tej notki, napisałam, że mam zamiar sięgnąć po kolejny zbiór z
baśniami autorstwa Gustawa Morcinka. Jak napisałam, tak zrobiłam. W zbiorze zatytułowanym „Jak górnik Bulandra diabła oszukał”, znalazłam kolejną
garść różnych opowiadań.
Po raz kolejny spotkałam się z różnymi
ciekawymi, bajkowymi postaciami. Z diabłami, czarownicami, królami,
księżniczkami, utopcami… Długo by wymieniać. Ktoś mógłby powiedzieć, że może w moim
wieku to trochę głupio sięgać po tego typu literaturę, ale akurat jestem
innego zdania. Z przyjemnością śledziłam niezwykłe, czasem wręcz magiczne,
przygody baśniowych bohaterów. Z uśmiechem czytałam o tym, jak dobrzy
bohaterowie byli nagradzani.
Niezmiennie jestem też
zdania, że warto te baśnie znać i warto czytać je dzieciom. Konkurencja
zagraniczna? Za granicą też niewątpliwie powstają cudowne baśnie i legendy, ale
czytając Morcinka po raz kolejny przekonałam się, że nasze polskie baśnie, legendy i podania niczym nie ustępują
konkurencji. Brzydkie potwory? Co tam. Pojawiają się tu straszne smoki czy brzydkie diabły (jak wszędzie), ale w końcu i tak dostają „po ogonie”, więc i tak nie ma się czym martwić.
Wspomnę też co nieco o
języku, jakim baśnie są pisane. A wspomnę dlatego, że pojawia się tu sporo
niedzisiejszych, rzadko używanych słów. Nie zmienia to faktu, że tak czy owak
warto je chociaż poznać. W książce podobają mi się też ilustracje, które są
fragmentami obrazów Teofila Ociepki.
Tak, pochwały i
pochwały. Ale warto pochwalić ciekawe książki, zwłaszcza te nieco mniej znane,
ale warte uwagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz