Rok wydania: 1986
Ilość stron: 656
Ocena: 5/6
Na zakończenie
wyzwania „Czytam słowiańskich pisarzy” postanowiłam przeczytać powieść Henryka
Sienkiewicza zatytułowaną „Rodzina Połanieckich”. Książki tego zacnego autora
lubię, ale akurat po tę książkę sięgnęłam dość późno, bo dopiero teraz.
Henryk
Sienkiewicz kojarzony jest głównie z literaturą historyczną, ale „Rodzina
Połanieckich” jest zupełnie inna. To całkiem ciekawa powieść obyczajowa.
Zaczyna się całkiem… normalnie. Oto późnym wieczorem do mieszkającego w
Krzemieniu pana Pławickiego przyjeżdża Stanisław Połaniecki. A przyjeżdża w sprawie starego długu. Zaraz po przyjeździe zostaje
ugoszczony przez Marynię Pławicką, sympatyczną córkę starszego pana. W takich
okolicznościach zaczyna się znajomość tych dwojga. Znajomość, która z czasem
skończy się małżeństwem. Oczywiście droga do małżeństwa nie była taka prosta, jakby się to mogło wydawać, ale dzięki temu nie było nudno.
W powieści
śledzimy nie tylko losy pana Połanieckiego i panny Pławickiej, ale obserwujemy
też dość ciekawą galerię bohaterów. A bohaterowie, którzy są reprezentantami
tzw. wyższej sfery, są naprawdę różni. Niektórzy mili i życzliwi, inni
niekoniecznie. Nie brak też osób zakłamanych i osób nudnych. Jednych można
lubić, innych nie, ale kiepsko by było, gdyby wszyscy byli tacy sami. Poznajemy też codzienne zajęcia tych ludzi, ich wszelkie
stosunki towarzyskie.
Główni
bohaterowie, to dość ciekawa para. Polubiłam i Stanisława, i Marynię, chociaż
miałabym im co nieco do zarzucenia. Ale moje zarzuty raczej nie są zarzutami ciężkiej
wagi. W Stanisławie w pewnym momencie drażniło mnie to, że był dość szorstki w
stosunku do Marysi, wtedy już żony, którą przecież kochał. W Marysi momentami
przeszkadzała mi przesadna pokora. Czasem mogłaby po prostu tupnąć nogą. Nie wyszłaby przecież na zołzę.
Co mogę jeszcze
powiedzieć o tej powieści. Na pewno się z nią nie nudziłam. Lubię tego typu
książki, a Henryk Sienkiewicz ciekawie nam opisał życie wyższej sfery i z
przyjemnością poznawałam zwyczaje jego bohaterów. Sądzę, że gdyby autor pokusił
się o napisanie dalszych losów państwa Połanieckich, to mogłaby być to ciekawa
powieść. Z przyjemnością książce wystawiłam ocenę 5/6 i to jest książka z tych,
do których zapewne jeszcze wrócę.
-----
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam słowiańskich
pisarzy: Słowiańscy nobliści – grudzień 2014.
Zdążyłaś - gratulacje! :) Ja nie skończyłam Ziemi obiecanej :(
OdpowiedzUsuńZaczęłam też bardzo sympatyczny Błysk rewolwru Szymborskiej, ale mam to w ebooku i jest to porażka - tę książkę powinno się czytać zdecydowanie w papierze :)) Na czytniku fragmenty są nieczytelne, muszę spróbować na komputerze, ale już nie dałam rady w starym roku.
Wszystkiego dobrego w 2015! :)
Nic się nie martw. A "Ziemia obiecana" Ci się nie podobała?
UsuńMam ją w planie. :)
Ale myślę, że możemy doliczyć obie zaczęte.
To co przeczytałam mi się podobało, tylko mam wydanie jednotomowe i mało poręczne, no i chwyciłam za inne książki w pewnym momencie. Ale skończę na pewno! :))
UsuńJa pod koniec roku czytałam tylko jedną książkę. Teraz czas na kilka mniej opasłych. ;)
Usuń