środa, 24 czerwca 2015

185. Brian Lumley "Nekroskop"

Tytuł oryginału: „Necroscope I”
Wydawnictwo: Phantom Press International
Rok wydania: 1991
Tłumacz:  Tomasz Malec
Ilość stron: 302
Ocena: 4/6

Muszę się przyznać, że ostatnio rzadko czytam książki, w których bohaterami są ludzie z niezwykłymi talentami, wampiry i wszelkie inne nietypowe stwory. Ale dlaczego by tego od czasu do czasu nie zmienić. Zwłaszcza, że polecona mi została książka Briana Lumley’a. A że lubię sprawdzać książki, które są mi polecane, to przy okazji wizyty w bibliotece nie odmówiłam sobie przyjemności i wypożyczenia owej powieści, zwłaszcza, że tytuł jest dość intrygujący.

A skoro wypożyczyłam, to i przeczytałam. Nie ukrywam, że ciekawa byłam, kim może być tytułowy nekroskop. Jakoś do tej pory nie miałam okazji spotkać się z takim bohaterem. Owym tajemniczym nekroskopem jest młody chłopak - mieszkający w Anglii Harry Keogh. Ma on dość nietypowy talent. A co to za talent? Otóż... ów młodzieniec potrafi rozmawiać ze zmarłymi. Ha, nie tylko z nimi rozmawiać, ale też uczyć się od nich różnych rzeczy. A wszystko, czego się od nich nauczy, wykorzysta w walce z innym oryginalnym bohaterem. Tym drugim bohaterem jest pochodzący z Rumunii nekromanta Borys Dragosani. Ten pracujący w radzieckim Wydziale ESP jegomość sztuki nekromancji nauczył się od pochowanego w Rumunii wampira-potwora.

W książce poznajemy historię życia obu bohaterów, to jak odkrywają swoje talenty, jak je rozwijają. Towarzyszymy im przy okazji pierwszego spotkania i przy okazji drugiego, które dla Dragosaniego okazuje się… nieprzyjemne. Wręcz straszne. Ale czemu takie było, to już nie będę zdradzać.

Jak już wspomniałam, po książkę sięgnęłam, bo została mi polecona. I przyznaję, że nie żałuję. Chociaż muszę się też przyznać, że kiedy zaczęłam czytać pierwszy rozdział, to miałam wątpliwości, czy aby na pewno mi się spodoba. A to dlatego, że już w pierwszym rozdziale poznajemy wspomnianego już nekromantę, a jego metody pracy mogą przyprawiać co najmniej o ciarki na plecach. Ale z każdą stroną się wciągałam w lekturę. Wciągnęłam się na tyle, że sięgnę po kolejne tomy. Nie wiem, czy będzie strasznie, czy też nie, ale zaryzykuję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz