Tytuł oryginału: „Necroscope I”
Wydawnictwo: Phantom Press International
Rok wydania: 1991
Tłumacz: Tomasz Malec
Wydawnictwo: Phantom Press International
Rok wydania: 1991
Tłumacz: Tomasz Malec
Ilość stron: 302
Ocena: 4/6
Ocena: 4/6
Muszę się
przyznać, że ostatnio rzadko czytam książki, w których bohaterami są ludzie z
niezwykłymi talentami, wampiry i wszelkie inne nietypowe stwory. Ale dlaczego
by tego od czasu do czasu nie zmienić. Zwłaszcza, że polecona mi została
książka Briana Lumley’a. A że lubię sprawdzać książki, które są mi polecane, to
przy okazji wizyty w bibliotece nie odmówiłam sobie przyjemności i wypożyczenia owej powieści,
zwłaszcza, że tytuł jest dość intrygujący.
A skoro
wypożyczyłam, to i przeczytałam. Nie ukrywam, że ciekawa byłam, kim może być
tytułowy nekroskop. Jakoś do tej pory nie miałam okazji spotkać się z takim
bohaterem. Owym tajemniczym nekroskopem jest młody chłopak - mieszkający w
Anglii Harry Keogh. Ma on dość nietypowy talent. A co to za talent? Otóż... ów
młodzieniec potrafi rozmawiać ze zmarłymi. Ha, nie tylko z nimi rozmawiać, ale
też uczyć się od nich różnych rzeczy. A wszystko, czego się od nich nauczy,
wykorzysta w walce z innym oryginalnym bohaterem. Tym drugim bohaterem jest
pochodzący z Rumunii nekromanta Borys Dragosani. Ten pracujący w radzieckim Wydziale ESP jegomość sztuki nekromancji nauczył się od pochowanego w Rumunii
wampira-potwora.
W książce
poznajemy historię życia obu bohaterów, to jak odkrywają swoje talenty, jak je
rozwijają. Towarzyszymy im przy okazji pierwszego spotkania i przy okazji
drugiego, które dla Dragosaniego okazuje się… nieprzyjemne. Wręcz straszne. Ale
czemu takie było, to już nie będę zdradzać.
Jak już
wspomniałam, po książkę sięgnęłam, bo została mi polecona. I przyznaję, że nie żałuję. Chociaż muszę się też przyznać,
że kiedy zaczęłam czytać pierwszy rozdział, to miałam wątpliwości, czy aby na
pewno mi się spodoba. A to dlatego, że już w pierwszym rozdziale poznajemy
wspomnianego już nekromantę, a jego metody pracy mogą przyprawiać co najmniej o
ciarki na plecach. Ale z każdą stroną się wciągałam w lekturę. Wciągnęłam się
na tyle, że sięgnę po kolejne tomy. Nie wiem, czy będzie strasznie, czy też
nie, ale zaryzykuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz