Rok wydania:
2014
Tłumacz: Maciej Szymański
Ilość stron: 350
Ocena: 4,5/6
Tłumacz: Maciej Szymański
Ilość stron: 350
Ocena: 4,5/6
Pozwolę sobie jednak wbić małą szpilkę z
uwagą. Może nawet dwie. Ale o tym za chwilę. Bo i oto ponownie mamy podpułkownika Charleya Castillo i jego
przyjaciół znanych jako Weseli Banici. Charleya Castillo, który przygotowuje
się do ślubu z ukochaną, byłą podpułkownik SWR, Swietłaną Aleksiejewą. Mamy też
prezydenta Clendennena, który, delikatnie mówiąc, zachowuje się dość dziwacznie
i ma nie mniej dziwaczne pomysły. Pierwszym z tychże pomysłów jest odnalezienie przebywającego w Argentynie Charleya
oraz ponowne powołanie go do służby. Nie taki zły ten Castillo. Tylko po co on panu prezydentowi? A po to, żeby głowa państwa mogła powierzyć mu misję ukrócenia piractwa oraz walkę z działaniami meksykańskich
karteli narkotykowych. Pomysłami tymi nikt nie jest zachwycony. No, może poza
pomysłodawcą.
Nikt nie pali się do realizacji planów Clendennena, więc działania bohaterów
sprowadzają się do tego, żeby odwieść głowę państwa od tych „świetnych” pomysłu.
Na szczęście dla nich, a na nieszczęście dla czytelnika, do grożącej im
tytułowej niebezpiecznej akcji nie dochodzi. Tak, tak… na nieszczęście na
czytelnika, bo niezmiernie mi brakowało strzelaniny, choć jednego wybuchu, porwania
samolotu albo i samego wysadzenia lotniska... W końcu stawianie czoła generałowi
SWR - Siergiejowi Murowowi - to już praktycznie pestka, a nie niebezpieczna misja. Za to na szczęście
ślubowi nic nie staje na przeszkodzie.
Podsumowując. Trochę za mało jest
w książce konkretniejszej akcji. Książka jest niezła, ale wiem, że autora stać
na wrzucenie do fabuły choćby jednego porwania samolotu. Za to do humoru nie mogę
się przyczepić. Pozostaje mi tylko wbić jedną małą szpilkę. Otóż osobiście (osobiście!)
uważam, że autor trochę niepotrzebnie niektórych drugoplanowych bohaterów
nazywa tak samo, jak niektórych głównych bohaterów innych swoich serii. Ale to
szczegół, choć rzuca się w oczy.
Autora nie przestałam lubić, czekam na kolejne książki i mam
nadzieję, że książki Griffina zostaną zekranizowane. I być może tylko ja mam
taką opinię, ale w roli prezydenta Clendennena widzę Danny’ego DeVito.
Niestety nie czytałam jeszcze książek tego autora, ale skoro zasługuje on na uwagę, to bardzo chętnie go kiedyś poznam :)
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że ja pewnie bym omijała tego autora, gdyby nie biblionetkowe polecanki. :)
Usuń