czwartek, 21 sierpnia 2014

102. Stephen King "Skazani na Shawshank"

Tytuł oryginału: „Different seasons”
Wydawnictwo: Prima
Rok wydania: 1998
Tłumacz: Zbigniew A. Królicki
Ilość stron: 512
Ocena: 5/6

Na „Skazanych na Shawshank” polowałam już od dłuższego czasu. Zwłaszcza, że biblionetkowe polecanki od dawien dawna tę książkę mi polecały. W końcu udało mi się wypożyczyć ją w jednej z bibliotek. A skoro już ten opasły zbiór czterech opowiadań (tytuł pierwszego z nich jest jednocześnie tytułem polskiego wydania książki) wpadł w moje ręce, to nie czekałam, tylko zabrałam się za czytanie.

Jak już wyżej wspomniałam, pierwszym z czterech opowiadań są „Skazani na Shawshank”. I od razu się przyznaję, że filmu na nim opartego nie widziałam. Jestem jednak przekonana, że koniecznie muszę to nadrobić. Zaciekawiła mnie historia dwóch więźniów Shawshank. Są nimi Rudy i Andy. Pierwszy z nich jest opowiadającym historię, drugi zaś bohaterem tegoż opowiadania i jednocześnie przyjacielem Rudego. Człowiekiem, któremu po kilkuletnim pobycie w więzieniu udaje się uciec. Aż żałowałam, że opowiadanie nie było dłuższe, bo jestem niezmiernie ciekawa jak mogły się potoczyć dalsze losy Andy’ego i Rudego, który też ostatecznie opuścił więzienie. To mogłaby być fascynująca historia.

Kolejne opowiadania w książce: „Zdolny uczeń”, „Ciało” oraz „Metoda oddychania” również mnie  mniej lub bardziej zainteresowały. Choć osobiście to ostatnie uznałam za najbardziej intrygujące.

Bohaterami „Zdolnego ucznia” są zbrodniarz wojenny Kurt Dussander (ukrywający się pod nazwiskiem Arthur Denker) oraz młody chłopak Todd – tytułowy zdolny uczeń. Odkrywa on prawdziwą tożsamość Denkera i pewnego dnia bez wyrzutów sumienia oznajmia to byłemu komendantowi obozu w Patin. W ten sposób zaczyna się znajomość starego i młodego człowieka. Znajomość, która nie kończy się szczęśliwie. Nie powiedziałabym, że opowiadanie jest nudne, choć z wszystkich czterech podobało mi się najmniej. I nie chciałabym spotykać ludzi z charakterami podobnymi do charakterów dwójki głównych bohaterów.

Bardziej spodobało mi się i przekonało „Ciało”, trzecie w kolejności opowiadanie. Jego bohaterami jest czwórka kilkunastoletnich chłopców. Pewnego dnia jeden z nich podsłuchuje rozmowę brata z kolegą. Dowiaduje się z niej, że znaleźli oni zwłoki zaginionego kilka dni wcześniej chłopca. Przekazuje tę wiadomość swoim kolegom. Chłopcy po krótkiej naradzie postanawiają iść na wyprawę i także zobaczyć ciało. Wyprawa okazała się pełną przygód, ale czy po jej zakończeniu przyjaźń chłopców przetrwała? Nie. Ale szczegółów pozwolę sobie nie zdradzać.

Ostatnie opowiadanie w książce, czyli „Metoda oddychania”, bardzo mnie zaintrygowało. A czemu? Oto mamy klub. Klub dość tajemniczy, do którego należy kilku starszych panów. Klub bez statutu, księgi gości oraz wszelkich innych formalności. Spotkania klubu odbywają się w pozornie zwykłym mieszkaniu, choć samo mieszkanie jest pełne niezwykłych przedmiotów. Najważniejszym obyczajem klubu jest opowiadanie historii, a główną zasadą jest to, że ważna jest historia, a nie opowiadający. Właśnie taką historią jest tytułowa „Metoda oddychania”, a jej bohaterką jest młoda kobieta w ciąży, która dzielnie stawia czoło przeciwnościom losu. Lecz sam dzień porodu kończy się nieszczęśliwie. Podobnie jak wyżej pozwalam sobie nie zdradzać zbyt wiele. Podobnie jak w przypadku „Skazanych na Shawshank” żałuję, że opowiadanie nie jest dłuższe. Tylko, czy aby na pewno wtedy byłoby ciekawsze. Nie mam pojęcia. Choć chętnie poczytałabym jeszcze o tajemniczym klubie.

Tak więc mam za sobą cztery opowiadania. Dwa nich bardzo mi się spodobały, dwa trochę mniej. Jednak całą książkę oceniam wysoko. Pomimo tego, że czytając niektóre opisy (zwłaszcza w „Zdolnym uczniu”) nieco się krzywiłam ani razu nie miałam ochoty rzucić książką w kąt. Utwierdziłam się w przekonaniu, że Stephen King pisać potrafi. Ta książka przekonała mnie ostatecznie, że warto go czytać.

6 komentarzy:

  1. Lubię Kinga, ale ostatnio zdałam sobie sprawę, że dawno już nie czytałam żadnej z jego książek... "Skazani..." są na mojej liście do przeczytania i także poluję na tę książkę w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się wrecz zapisałam do kolejki w bibliotece. :)

      Usuń
  2. Mnie "Skazani na Shawshank" bardzo zawiodło, brakowało dramatyzmu i emocji, które oferował film. Nowelka była całkiem całkiem, ale od zachwytów daleko. Tym bardziej jestem pod wrażeniem pracy Franka Darabonta przy ekranizacji.
    "Metoda oddychania" też wydała mi się przeciętna, troszkę na siłę dodana do zbioru (w posłowiu można było zresztą przeczytać, że wydawca niejako wymusił na Kingu napisanie jakiegoś horroru, bo w przeciwnym wypadku zbiór mógłby nie ujrzeć światła dziennego). Niewiele już z tej opowieści pamiętam, więc raczej mnie nie pochłonęła ;)
    Za to "Zdolny uczeń" i "Ciało" - rewelacja. Pierwszą nowelę przeczytałem jednym tchem, świetny pomysł na fabułę i kunszt literacki potrzebny do tego, by odpowiednio ją zrealizować. Opowiadanie naprawdę trzyma w napięciu. W "Ciele" natomiast zakochałem się przy okazji ekranizacji Roba Reinera - "Stań przy mnie" i pierwowzór był pięknym zwieńczeniem - King nieziemsko mówi o dzieciństwie, kreuje sentymentalny klimat, wspomina z nostalgią, którą trudno zapomnieć.
    Jak widać: ilu czytelników, tyle opinii. Polecam ekranizacje "Skazanych na Shawshank" i "Ciała", filmowy "Uczeń szatana" nie wprowadza do opowieści nic nowego. Jako całość - i tak uwielbiam "Cztery pory roku"!
    Pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli całkiem odmiennie odbieramy książkę. :)
      Filmy koniecznie do nadrobienia, a najbardziej "Skazani na Shawshank". Cały czas się zastanawiam jak ja to zrobiłam, że do dziś go nie obejrzałam.

      Miło mi, że zajrzałeś. Mam nadzieję, że nie ostatni raz. ;)

      Usuń
  3. Więcej Kinga w 2015! :P Recka dobra, a "Cztery pory roku" (tak się pierwotnie nazywa ten zbiór 4 nowel) są jedną z czołowych i najlepszych książek mistrza. Polecam kolejny zbiór "Serca Atlantydów" - jeśli nie czytałaś. ;)
    "Cztery pory" to świetna książka i bodaj jedyny na świecie zbiór, którego zekranizowali aż tyle nowel! 3 z 4 i wszystkie bardzo dobre. „Zdolny uczeń” jest bardzo dobrym filmem, występuję pod nazwą "Uczeń szatana". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa.

      Jeśli chodzi o filmy, to niewątpliwie jest co oglądać.W tytule postu jest tytuł okładkowy, choć lepiej by było, gdyby na okładce był tytuł "Cztery pory roku". ;)

      A Stephena Kinga na pewno będę jeszcze czytać. ;)

      Usuń