Rok wydania:
2016
Tłumacz: Jerzy Łoziński
Ilość stron: 490
Ocena: 5/6
Tłumacz: Jerzy Łoziński
Ilość stron: 490
Ocena: 5/6
Nie da
się ukryć, że W. E. B. Griffin to jeden z moich ulubionych pisarzy i z
utęsknieniem czekam na kolejne jego książki. Tym razem sięgnęłam po „Czas
honoru”, piąty tom cyklu „Więzy honoru”. Kolejną książkę, którą W. E. B.
Griffin napisał wraz synem Williamem E. Butterworthem IV.
Dzięki tej powieści po
raz kolejny przeniosłam się na drugi koniec świata, do Argentyny. Do roku 1943
(książki to niezły wehikuł czasu, prawda?). A skoro ląduję w 1943 roku, to
oznacza, że trwa II wojna światowa. Ostateczne zwycięstwo Niemiec wcale nie jest takie
pewne, jakby tego Niemcy chcieli. A przed Cletusem Frade, synem argentyńskiego
pułkownika Jorge Fradego i agentem amerykańskiego BSS, stoją niełatwe zadania do
rozwiązania, przy których rozwijanie linii lotniczych South American Airways to
drobnostka. Pierwszym z nich jest przewiezienie pułkownika Wilhelma Froggera ze Stanów Zjednoczonych do Argentyny, drugim pilnowanie dwóch pracowników ambasady niemieckiej –
państwa Frogger (tak, tak, rodziców pułkownika Froggera), którzy uciekli ze swojego miejsca pracy (ach te tajemnice, które znają). Nie da się ukryć, że
pani Frogger tego zadania nie ułatwia. Żeby było ciekawiej, to osobą, która ma ich odnaleźć jest Manfred von Deitzberg, który raz kolejny
przybywa do Argentyny. Przybywa nie tylko po to, aby rzeczone osoby znaleźć, ale też
zorientować się jak w Argentynie i Urugwaju działa operacja „Feniks”. No cóż.
Von Deitzberg nie jest łatwym przeciwnikiem. Można by pomyśleć: "to wszystko jest przecież proste". Ale nie jest. Dzięki temu można się spodziewać, że nudy w powieści nie
będzie.
Rzecz jasna nie będę
zdradzać wszystkich szczegółów i opowiadać o wszystkich bohaterach. Warto ich
poznać osobiście, ciekawa jestem, który z nich najbardziej by Was zaskoczył,
tak jak mnie od czasu do czasu zaskakuje jezuita - ojciec Kurt Welner.
A skoro, jak już
wspomniałam wyżej, w powieści nie ma nudy, to nie będę na nią narzekać. Nie mam
potrzeby. Akcja w książkach Griffina zazwyczaj na tyle mnie wciąga, że czytam
je dość szybko i kiedy kończę, zastanawiam się czemu to już koniec.
Bohaterowie... można ich lubić albo nie, ale są jednak dość ciekawi. Nikt nie jest
przesadnie cukierkowaty, chociaż może Cletus mógłby nie być takim żartownisiem,
ale i do tego ostatecznie można się przyzwyczaić.
Cóż, książkę
skończyłam. Teraz z niecierpliwością będę czekać na kolejne tomy cyklu. Mam
nadzieję, że niezbyt długo. A może kiedyś ta seria trafi na ekrany. Kto wie?
A i nie zaszkodzi też rozejrzeć się za książkami, dzięki którym poznam nieco
lepiej historię Argentyny.
Argentyna... Rok 1943... To zdecydowanie wybiega poza moje tory myślowe. Ogólnie nie przepadam za tematyką wojenną (choć o dziwo II WŚ mnie ciekawi) to po tę książkę całkiem mam ochotę sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Wciągająca seria. Z tego co wyczytałam jest jeszcze 5 części, ale jeszcze u nas nie wyszły.
Usuń