wtorek, 12 września 2017

302. John Irving "Regulamin tłoczni win"

Tytuł oryginału: „The cider house rules”
Wydawnictwo: Prószyński I S-ka

Rok wydania: 2006
Tłumacz: Jolanta Kozak
Ilość stron: 544
Ocena: 5/6


Długo, długo czytałam książkę Johna Irvinga. A kiedy już skończyłam, to aż mi się nieco smutno zrobiło, że czas się już z nią rozstać.

Zapewne niejeden czytelnik zna już historię, którą odnajdujemy na kartach tej powieści. Historię sierocińca w St. Cloud’s w amerykańskim stanie Maine, historię jego kierownika – doktora Larcha i historię jednego z jego wychowanków – Homera Wellsa. 

Doktor Larch odwalił kawał dobrej roboty, tworząc to miejsce, choć nie da się ukryć, że byłoby idealnie, gdyby sierocińce nie musiały istnieć. I nie ma się co dziwić, że każdy z jego małych mieszkańców chciałby znaleźć rodzinę. Chociaż Homer Wells wydaje się być skazany na to miejsce. W końcu tyle razy wracał. Nawet z Sadów z Widokiem na Ocean, gdzie czuł się dobrze znalazł przyjaciół i lubił swoją pracę.

„Regulamin tłoczni win” to moje drugie spotkanie z twórczością Johna Irvinga. Nie zawiodłam się i chętnie przenosiłam się za ocean, aby śledzić losy bohaterów. Można by się przyczepić do niektórych bohaterów, jak rodziny, które chciały adoptować Homera. Ale czy odegrali oni ważną rolę? Nie, skoro Homer wciąż wracał do St. Cloud’s. Bardziej martwiła mnie niezdecydowana Candy, która choć bardzo sympatyczna, to potrafiła zirytować... Przynajmniej mnie. 

Autor stworzył historię ciekawą, na szczęście nie cukierkowatą. Na pewno jest to plus tej powieści, w końcu życie nie zawsze bywa urocze. Nie wątpię, że książka jest jedną z tych, które będę dobrze pamiętać.  Czy mogę liczyć, że na kolejnych powieściach Irvinga też się nie zawiodę?

3 komentarze:

  1. Uwielbiam prozę Irvinga, a tą książkę uważam za najlepszą. Niesamowicie żal było mi Homera i jego nieudanych adopcji, ale w końcu było mu i tak najlepiej tam, gdzie na początku trafił i był pod skrzydłami doktora. Mega wartościowa pozycja. Polecam też "Świat wg Garpa" i "Hotel" - bo nie wspomniałaś, co pierwsze czytałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam akurat "Jednoroczną wdowę".

      Usuń
    2. Ach, czyli Ruth Cole i jej ojciec. Czytałem to niedawno, film też widziałem. Jedna z lepszych książek. W takim razie polecam jak wyżej, szczególnie tego "Garpa" - co tam się dzieje! :)

      Usuń