Październik minął pod znakiem jednej przeczytanej książki. Ale za to jakiej. Zresztą, nie będę urządzać zgadywanek, tytuł posta mówi sam za siebie.
Można
się zastanawiać, czy dzieło Marka Sitki jest takie nudne, skoro czytałam tak
długo. Ale jednak nie. To, że książkę czytałam długo, nie oznacza, że jest ona słaba. Wręcz przeciwnie. Wielkim jej plusem jest to, że jest zbiorem wspomnień
rodziny, przyjaciół, współpracowników – osób, które go znały i niewątpliwie
oceniały inaczej, niż osoby, które znały lidera Dżemu li i jedynie ze sceny.
Dzięki temu z tej opowieści wyłania się mąż ojciec, kolega, człowiek z pasją.
Życzliwy i pozytywny człowiek, którego chciałoby się poznać. Rzecz jasna, miał
wady i problemy, ale z drugiej strony, któż ich nie ma (mniejszych czy
większych, problemów znaczy). Niewątpliwie można powiedzieć, że taki sposób
przedstawiania osoby jest nieobiektywny, w końcu nie zawsze obiektywnie oceniamy
osoby nam osobiście znane, no ale…
Odchodząc
nieco od tej konkretnej książki przypomnę, że lubię biografie, zwłaszcza osób,
które cenię. W przypadku Ryśka dobrze oceniłam biografie Jana Skaradzińskiego,
który kilka lat temu popełnił dwie książki związane z Ryśkiem i Dżemem. Fani na
pewno znają, zresztą jest on jedną z osób, które w dziele Marka Sitki
wspominają naszego bohatera. Ale właśnie przywoływany Marek Sitko stworzył coś,
co uzupełnia tamte biografie.
Pochwalam.
Oj też bym przeczytała, uwielbiam muzykę Riedla, no jego życie też było ciekawe, szkoda tylko, że nałogi go zniszczyły..
OdpowiedzUsuń