Rok wydania: 2019
Ilość stron: 354
Ocena: 5/6
„Nie oceniaj książki po okładce”.
Według starodawnego przysłowia podobno tak ma być. Ale zapewne gdyby nie plakat do filmu „Obywatel Jones” Agnieszki
Holland, który wylądował także na książce Mariusza Wlekłego, to pewnie nie zwróciłabym
uwagi na książkę. Filmu jeszcze niestety nie widziałam, ale książkę już
przeczytałam.
Jak mówię, plakat przykuł moją
uwagę, a jak już wyszperałam książkę, to bez zastanowienia kupiłam i niemalże od
razu przeczytałam. Bo aż głupio się przyznać, że choć o Hołodomorze słyszałam, to nigdy nie wgłębiałam się w szczegóły. Ale
przyszła pora, żeby nieco bardziej zainteresować się tematem.
Co więcej, muszę się przyznać, że
po raz pierwszy usłyszałam też nazwisko Garetha Jonesa. Nie wiem, czy słusznie
się pocieszam, że przecież mało osób o nim słyszało. W każdym razie coś mnie
tknęło i uznałam, że to jest osoba, którą warto poznać.
Jak już wspomniałam wyżej,
książkę kupiłam i właściwie od razu zaczęłam czytać. I wylądowałam w roku 1930,
właśnie w tym roku zaczyna się ta książka. Wciągnęłam się i przez kilka
kolejnych wieczorów towarzyszyłam Garethowi w jego podróżach i spotkaniach
podziwiając przy tym jego odwagę, jego chęć poznania i jego chęć mówienia o
tym, o czym świat zapewne wiedział, ale o czym nie chciał mówić.
Oceniłam książkę wysoko, przede
wszystkim za to, że Mariusz Wlekły napisał o kimś, o kim warto pamiętać. Zrobił
to ciekawie, chociaż przyznam, że czuję mały niedosyt, bo chciałabym więcej i
wcale by mi to nie przeszkadzało, gdyby biografia była znacznie obszerna.
Warto po książkę sięgnąć, ale mam cichą nadzieję, że to nie pierwsza publikacja na ten temat, bo temat ciekawy, a wydarzenia tak mało znane, choć wcale nie tak odległe czasowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz