![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgypTe424YrId_ZMAnUKuYqy0LZC_Q_EmJp1FCszhY86729TDWXZKK3NKc_vzhB9OJl2u8XVy0YrGYJBN7PhUwmrNuCTArsJHoZAdbyqXxqZGKfMhGSJBhGOc0_Ct_53rhh-dX3ymctljkf/s200/9788381164115.jpg)
Tytuł
oryginału: „The Investigators”
Wydawnictwo:
Zysk – S-ka
Rok wydania:
2018
Tłumacz: Ewa
Wojtczak
Ilość stron:
772
Ocena: 5/6
W jednym z ostatnich postów przyznałam
się, że czekam na tę książkę. W końcu do mnie dotarła, a kiedy już dotarła, to
wprosiła się do przeczytania poza kolejnością. Czasem tak bywa, no nie? W
każdym razie sięgnęłam sobie po kolejny tom serii o filadelfijskich policjantach. Ilość
stron jest dość imponująca, ale że powieści Griffina łykam jak pelikan, to… No cóż.
Skoro mamy serię o policjantach, to
rzecz jasna nie mogło zabraknąć przestępców maści wszelakiej. Nie zabrakło tu
również skorumpowanych funkcjonariuszy. Ha, pojawili się nawet terroryści. Chociaż właściwie wszystkich ich możemy wrzucić do jednego wora.
Nie samymi przestępcami jednak powieść żyje, bez prawych stróżów prawa nie
byłoby śledztwa, a gdyby nie śledztwo, to zapewne nie byłoby tej powieści, na
kartach której mamy przyjemność obserwować poszukiwania terrorystów wysadzających
w powietrze uczelniane budynki i okradających banki. Sprytni byli, nie
powiem, ale w każde działanie może wkraść się błąd. Nie powiem jaki. Dodam
jedynie, że nie mniej sprytni (albo tak im się wydawało) byli handlarze narkotyków i wspomnieni skorumpowani gliniarze,
których też mamy przyjemność (albo i nieprzyjemność, jak kto woli) tu poznać. Okazuje się, że nawet dobrze
zakamuflowane skrytki mogą zostać znalezione przez policję i FBI.
Tak (owijając w bawełnę) przedstawia
się książka. Nie chciałabym wdawać się w szczegółowe szczegóły, bo
zainteresowany czytelnik dowie się wszystkiego i rozwiązywanie zagadki razem z
policją straci cały urok.
Powtarzałam już niejednokrotnie, że
powieści Griffina lubię i na kolejne czekam z niecierpliwością, stąd być może
moja opinia nie jest zbyt obiektywna. Jednak mimo wszystkich moich zachwytów i
całej mojej sympatii do bohaterów nabrałam wątpliwości, które może nieco
rozwieją się przy okazji kolejnej powieści z serii. O czym mówię, ktoś zapyta.
Raczej o kim. Ofiarą moich wątpliwości jest Matt Payne, młody, fajny i
inteligentny chłopak. Ale jakby nie było, wkurza mnie. Działa czasem
tak nierozsądnie, że potrafiłby zepsuć wszystko. Aż miałabym ochotę mu
powiedzieć: „Nie wariuj”. Ale biorąc pod uwagę fakt, że ostatecznie okazuje się, że jest
bohaterem akcji…
Podsumowując nieco długą notkę muszę
orzec, że to było kilka fajnych wieczorów z wciągającą lekturą. Znacie chyba wieczory pt. „Jeszcze
dwie strony i kończę”. Pozostaje mi nieco zasmucić się, że książka już za mną,
ale na pociechę kolejne książki (w tym jeszcze jeden Griffin) przede mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz